czwartek, 29 grudnia 2011

Piotr Czajkowski


Pietia. "Szklane dziecko", jak go zwano, gdy był mały. Nieprzeciętnie wrażliwy, niebywale utalentowany.
Geniusz z dalekiego Wotkińska, gdzie jego papa był naczelnikiem huty - jednej z największych na Uralu. Tam się właśnie zaczyna historia Piotra Czajkowskiego, autora baletów, koncertów, oper, uwertur, symfonii, kwartetów, pieśni i ballad.
- Och, ta muzyka, muzyka! Uwolnij mnie od niej! Ja ją mam tu, tu - płakał mały Pietia, wskazując na głowę, skarżąc się swej guwernantce, gdy nie mógł zasnąć.- Nie daje mi spokoju!
To z tego cherlawego, nadzwyczaj wrażliwego chłopczyka wyrósł potem jeden z najwybitniejszych rosyjskich kompozytorów, to jego nazwisko znajdzie się w kanonie muzyki poważnej obok takich gigantów jak Rimski-Korsakow, Borodin, Musorgski.


***

Piotr Ilicz Czjkowski urodził się 25 kwietnia 1840 roku. Ojciec jego, Ilia Piotrowicz Czajkowski, był inżynierem górnikiem, 3 lata wcześniej mianowanym na naczelnika huty w Wotkińsku. Rodowe nazwisko matki Piotra, Aleksandry Andrejewny, brzmiało Assiere - ojciec jej był francuskim emigrantem z rosyjskim obywatelstwem. Ilia był 18 lat starszy od żony. Oboje lubili muzykę. Ilia w młodości grywał na flecie, Aleksandra grywała na fortepianie.
Urodziła się im gromadka dzieci: Nikołaj (1838), Piotr (1840), Aleksandra (1842), Ippolit (1843). Mieszkała też z nimi w Wotkińsku córka Ilii Piotrowicza z pierwszego małżeństwa - Zinajda Iliniczna, oraz jego siostrzenica - Lidia Władymirowna.
Gdy Pietia skończył 4 i 1/2 roku, zaczął uczestniczyć w lekcjach swego brata Nikołaja i kuzynki. Uczył się języków i innych przedmiotów pod okiem Fanny Durbach, guwernantki, którą Aleksandra Andrejewna przywiozła ze sobą z Petersburga w październiku 1844. Z czasem Fanny mocno zżyła się z rodziną Czajkowskich, szczególnie przywiązując się do małego Pietii.

Pietia

Był niezwykłym dzieckiem.Skromnym, o dobrym charakterze, bardzo zdolnym, o artystycznej naturze. Wyróżniał się w nauce, zabawach i w fantazjowaniu.
Muzyka bardzo wcześnie zaczęła odgrywać w jego życiu ważną rolę. W domu Czajkowskich był orkiestrion, na którego wałkach zapisane były utwory Mozarta, Rossiniego, Dionizettiego, Belliniego. Do Mozarta Pietia pałał istnym uwielbieniem. Godziny wolne od zajęć spędzał przy instrumencie, wsłuchując się w dźwięki. Jego pasjonowanie się muzyką w pewnym momencie uznane zostało wręcz za szkodliwe dla jego zdrowia.
- Och, ta muzyka, muzyka!...
Lubiąc spędzać czas przy fortepianie i fantazjować, chłopiec przywykł przebierać palcami, po czym się dało, grając na niby. Pewnego razu tak się zapamiętał w tej "grze", bębniąc po okiennej szybie, że rozbił ją i zranił się w rękę.
Rodzice wreszcie zauważyli jego skłonności i postanowili przyjąć do niego nauczycielkę muzyki. Maria Markowna Palczikowa przyjechała do Wotkińska w końcu 1845 roku. Pochodziła z pańszczyźnianych chłopów, była skromna i nieśmiała. 

***

W domu Czajkowskich zbierała się wotkińska inteligencja, a wśród nich polski oficer Maszewski, dobrze grający mazurki Chopina. Dla niego Pietia wyuczył się dwóch mazurków i zasłużył na gorącą pochwałę. Dobrze znał nuty. Zaczął komponować. Dźwięki muzyki 'prześladowały' go nieustannie, gdziekolwiek był i cokolwiek robił.
W 1848 Ilia Pietrowicz Czajkowski podał się do dymisji i udał z rodziną do Moskwy, a potem do Petersburga. Pietię wraz z bratem Mikołajem umieszczono w szkolnym internacie Schmellinga. Był to koniec ich spokojnego, sielskiego dzieciństwa. Oprócz zajęć w szkole Piotr brał lekcje gry na fortepianie u Filippowa. Przeciążenie nauką i natłok wrażeń doprowadziły go do nerwowego wyczerpania. Skończyło się to dla niego poważnymi komplikacjami po odrze i silnymi atakami nerwowymi, ma skutek czego musiał na pewien czas przerwać naukę.
W maju 1849 Czajkowscy wyjechali do Ałapajewska,  Ilia został zarządcą hut ałapajewskiej i niżnoniewiańskiej. To tutaj w 1850 urodzili się bliźniacy Modest i Anatol, później bardzo bliscy Piotrowi.

***

Piotr odzyskał siły, wodził rej wśród rówieśników, wymyślając różne gry i zabawy, ale jego matka w liście do Fanny Durbach pisała:
"...dzieci już nie te same, jakie były przy Pani. Zwłaszcza Pierre, którego charakter bardzo się zmienił. Zrobił się niecierpliwy i po każdym słowie, które się do niego mówi, i które mu nie w smak, łzy w oczach i odpowiedź gotowa!"
Rodzice Piotra nie chcieli, by został muzykiem. Nie tłumili jednak jego zainteresowań i rozwijającego się talentu.
Nowa guwernantka, Nastazja Piotrowna Pietrowa przygotowała go do egzaminu i od jesieni 1850 roku Piotr został uczniem petersburskiej Szkoły Prawniczej, uczelni dla dzieci szlacheckich, założonej staraniem księcia Piotra Oldenburskiego. Książę był również protektorem zajęć muzycznych w szkole.
Piotr udzielał się w szkolnym chórze, którym nawet przez pewien czas dyrygował. Ciągnęło go do improwizacji. Postępy w nauce, zwłaszcza matematyce, były marne.
W domu bywał tylko na święta, ucieszył się więc, gdy w 1852 roku rodzina przeniosła się z powrotem do Petersburga. Szczęście rodzinne nie trwało jednak długo, dwa lata później matka Piotra zmarła na cholerę. Nigdy się z tym nie pogodził.
Po śmierci żony Ilia Pietrowicz zaczął dużo poważniej traktować talent muzyczny syna. Nazywał go 'perłą rodziny'. To właśnie ojciec w 1855 roku załatwił Piotrowi lekcje u pianisty Rudolfa Kundingera, który był zdumiony zmysłem harmonicznym swego ucznia. Kundinger nie dostrzegał jednak w talencie Piotra nic nadzwyczajnego. Nie uważał, by z młodego Czajkowskiego wyrósł wielki kompozytor.
Tak więc Piotr ukończył w maju 1859 roku Szkołę Prawniczą i w randze radcy tytularnego rozpoczął pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości, spędzając w nim 4 jałowe lata.

Piotr jako uczeń Szkoły Prawniczej

Dopiero gdy sam Anton Rubinstein poradził mu, by zamiast zajmować się papierkami, na poważnie zajął się muzyką, bo ma wielki talent, Piotr zdecydował się porzucić urząd i wstąpić do nowo otwartego Konserwatorium Petersburskiego. Świadomy już swego powołania i możliwości twórczych, zarabiał lekcjami i akompaniowaniem, wspomagając ojca i braci, bo w domu się nie przelewało.
Rubinstein wyczuwał w nim wybitny talent; gdy w szkole powstał chór, to Piotr pomagał mu go zharmonizować.
Ulubionym kompozytorem Piotra był Glinka. Wraz kolegami biegał do Teatru Maryjskiego na "Rusłana i Ludmiłę". Inspektor Konserwatorium i orkiestr teatrów carskich Wasilij Kołogriwow załatwiał im bezpłatny wstęp. Rubinstein radził swym uczniom natomiast, by siadali w orkiestrze.
W roku 1865 ojciec Piotra ożenił się po raz trzeci. Kłopoty materialne okazały się na tyle poważne, że stary Czajkowski wyjechał na rok na Ural do najstarszej córki, zostawiając żonę w Petersburgu. Macocha wspierała Piotra finansowo, doglądając jego małego gospodarstwa i pomagając w częstych przeprowadzkach. Piotr klepał biedę, ale wzdragał się przed przyjęciem posady urzędniczej.
Na III roku skomponował swą pierwszą uwerturę - do dramatu Ostrowskiego pt. "Burza". Nie zyskała ona jednak uznania Rubinsteina, nie przypadł mu do gustu jej romantyzm. Być może tym samym uznał, że się do Piotra jednak pomylił, bo relacje między nimi uległy ochłodzeniu.
Zimą 1865 roku Piotr napisał "Tańce charakterystyczne", utwór na orkiestrę, który włączył potem do opery "Wojewoda". Jakież było jego zdumienie, gdy latem roku następnego goszczący w Pawłowsku Johann Strauss włączył jego "Tańce..." do swego koncertu!

***

Wraz z ukończeniem Konserwatorium Piotr otrzymał propozycję objęcia profesury w nowo powstającym Konserwatorium Moskiewskim.
Pożegnał się z Petersburgiem swą pracą dyplomową - kantatą do słów "Ody do radości" Schillera, bezlitośnie zjechaną m. in. przez Cezara Cui. Nieprzychylne recenzje wpędziły go w rozpacz.
6 stycznia 1866 przyjechał do Moskwy, ze swą biedą pod pachą i niezwykle starym futrem z szopów. Miał w sobie jednak pewną wytworność i zjednywał sobie innych swą pełną godności prostotą.



W Moskwie Czajkowski w końcu rozwinął skrzydła. Narzucił też sobie dyscyplinę pracy, czym zdumiewał znajomych. Krąg tych znajomości zresztą celowo ograniczył.
Wiosną 1868 roku zakochał się z wzajemnością we francuskiej śpiewaczce Desiree Ardot, gwiazdą włoskiej trupy operowej na gościnnych występach w Moskwie. Planowane małżeństwo było nie po myśli przyjaciół Czajkowskiego, sądzących, że się przy Ardot zmarnuje, zostając niczym więcej, jak mężem sławnej żony.
Ardot wyjechała i błyskawicznie wyszła za mąż za śpiewaka Padillę. Piotr ciężko to przeżył, zagłuszając cierpienie intensywną pracą.
I Symfonia, a także szereg innych znakomitych utworów, powstałych w latach następnych, zjednywały Czajkowskiemu coraz liczniejszą publiczność, sale koncertowe zaczynały pękać w szwach. Jednocześnie kompozytor przemęczał się nerwowo, pracując po nocach.
W 1877 roku zaczął otrzymywać listy miłosne od byłej uczennicy Konserwatorium Moskiewskiego, Antoniny Miliukowej. W swej natarczywości posuwała się do grożenia samobójstwem, gdyby Czajkowski ją odepchnął. W końcu zawarł z nią znajomość, a po dwóch miesiącach, 6 lipca ...wzięli ślub. Być może miał to być dla niego sposób na wyzbycie się skłonności do mężczyzn. Nie kochał Antoniny, a ich małżeństwo rozpadło się po 3 miesiącach. Bezskuteczne próby przeprowadzenia rozwodu kosztowały go dużo czasu i sił. Ta życiowa pomyłka zmusiła go w końcu do ucieczki z Moskwy.

Piotr i Antonina
Czajkowski wyjechał za granicę, zaczynając życie tułacza.
Borykając się z problemami finansowymi, znalazł wsparcie we wdowie po bogatym przedsiębiorcy kolejowym, Nadieżdzie von Meck. Zachwycona jego muzyką, napisała do niego, prosząc o zdjęcie, i tak zaczęła się ich trwająca 12 lat korespondencja i comiesięczne zapomogi. Nigdy się nie spotkali. W końcu jej dzieci, a miała ich 18-oro, wymogły na niej, by zerwała kontakt z kompozytorem i przestała dawać mu pieniądze, grożąc wyjawieniem faktu trzymanego w tajemnicy: miała dziecko z sekretarzem swego męża, który umarł na atak serca, gdy się o tym dowiedział.

Nadieżda von Meck
 W 1881 roku Czajkowski zapożyczył się u samego cara Aleksandra II na sumę 3 tysięcy rubli; otrzymał tę sumę jako dar bez zwrotu. W marcu tegoż roku cara zamordowano. Gdy Czajkowski przyjechał do Sankt Petersburga, całe miasto mówiło o odwadze Zofii Perowskiej, straconej wraz z innymi spiskowcami, która pod szubienicą sama odepchnęła ławeczkę i zacisnęła pętlę, Czajkowski miał jednak dość bezmyślnego rewolucjonizmu.
Osiadł niedaleko Moskwy. Z zapałem hodował kwiaty, oddawał się prostym, wiejskim przyjemnościom. Żył skromnie, ale i tak nigdy nie starczało mu z tego, co zarabiał. W 1888 roku car Aleksander III przyznał mu stałą pensję w wysokości 3 tysięcy rubli rocznie.
Lata 80-te XIX wieku to szczyt kariery Czajkowskiego. Jego dzieła wystawiane były nie tylko w Rosji, ale i w Europie Zachodniej, a nawet w Ameryce, gdzie uświetnił swą obecnością otwarcie Carnegie Hall w Nowym Yorku. Wraz z rosnącą sławą i uwielbieniem rosła jednak także jego izolacja wewnętrzna. Szybko się postarzał, nękały go fizyczne dolegliwości, słabł wzrok.

W kilka dni po premierowym wykonaniu w Petersburgu jego "VI Symfonii" , 25 października 1893 roku o godz. 3 nad ranem Czajkowski zmarł. Wiadomość o jego śmierci była szokiem.
Oficjalnie kilka dni wcześniej rozchorował się i stwierdzono, że zmarł na cholerę; ponoć na skutek wypicia nieprzegotowanej wody.
Inna wersja jego śmierci to samobójstwo, wymuszone na nim przez dawnych kolegów z uczelni. Czajkowski miał jakoby związać się z młodym szlachcicem Aleksandrem Władymirowczem Stenbok-Fermor, którego stryj, dowiedziawszy się o tym, napisał do cara list, wręczając go dawnemu koledze Czajkowskiego, wybitnemu prawnikowi Mikołajowi Jacobi. Ten, nie chcąc by list dotarł do cara i splamił w jego oczach ich uczelnię, zwołał sąd honorowy. Zażądali by kompozytor odebrał sobie życie. Czajkowski miał opuścić to spotkanie skrajnie wzburzony, a "dzień czy dwa później Petersburg obiegła wiadomość o śmiertelnej chorobie kompozytora”.

***

Petersburg dawno nie widział takich tłumów na pogrzebie. Wszelkie koszta uroczystości pokrył car Aleksander III, który zarządził również, by dzień ten był dniem wolnym od szkoły. Nabożeństwo żałobne w Soborze Kazańskim trwało od 9.30 rano do 5.00 wieczorem.
Czajkowski spoczął na cmentarzu ławry Aleksandra Newskiego, obok swych dwóch wielkich kolegów - Musorgskiego i Borodina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz