poniedziałek, 10 października 2016

Artykuł Kuprina

Aleksander Kuprin, znany rosyjski pisarz i publicysta, mieszkał wraz z żoną i córką Ksenią w Gatczynie i był
jednym z sąsiadów Michaiła. Nie znali się osobiście, ale podziwiał go za jego uczciwość, inteligencję i tę odwagę, z jaką rzucił wyzwanie światu arystokracji, a przede wszystkim carskiej rodzinie, żeniąc się z kobietą spoza własnej sfery.

Kiedy w 1918 roku bolszewicy aresztowali Wielkiego Księcia i zesłali go do Permu na Uralu, a kilka miesięcy później Rosję obiegła sensacyjna wieść, że Michaił uciekł, Kuprin wraz z innym pisarzem, Amfiteatrowem, postanowił wypowiedzieć się publicznie na jego temat. W gazecie "Plotka" pojawił się felieton jego autorstwa, biorący Michaiła Romanowa w obronę. Redakcja gazety zaznaczyła przy tym
przezornie, że całą odpowiedzialność za treść artykułu ponosi tylko i wyłącznie sam autor.

 "Tanieczko! Jakże mam udowodnić swe żarliwe uczucia? Chcecie, to wam sprawię zamszowe buciki na 64 guziczki? Chcecie, to nawet jutro pójdę i zastrzelę choćby samego byłego cara!"
Tak na potańcówce mówił uwodzicielski marynarz Punakow do krągłobiodrej, rumianej, rozchichotanej panny o maślanym spojrzeniu, zadartym nosie i pąsowych ustach. A jeśli i nie mówił, to mógł tak powiedzieć, i mało kto wówczas stanąłby mu na drodze, gdyby chciał przejść od słów do czynów.(...) nic by Tańkowemu marynarzowi nie szkodziło zabić któregoś z Romanowów, czy to w dowód swych serdecznych uczuć ku damie, czy też z zażartej nienawiści do monarchii.(...)
 Nie mam żadnych powodów, by pałać do wielkiego księcia Michaiła Aleksandrowicza osobistą sympatią. Jednakże muszę przyznać, że to człowiek niezwykle szlachetny - pisał dalej Kuprin. - Nie jest  ambitny, egoistyczny ani dwulicowy, ma miękkie serce, jest wyjątkowo dobry i współczujący. Dawno temu zwróciłem uwagę na zdjęcie, na którym uchwycono go podczas przeskoku nad bardzo trudną przeszkodą. Od tamtego czasu, ilekroć o nim słyszałem czy czytałem, mimowolnie stawało mi ono przed oczyma. Jego małżeństwo z ukochaną kobietą, która nie mogła powiedzieć słowami zmarłego, niezłego poety K.R. 'bo we mnie carska krew płynie'. Historię tego związku wciąż jeszcze wielu pamięta. Michaił Aleksandrowicz przeszedł wówczas, biorąc pod uwagę jego wyjątkową pozycję, istną drogę przez mękę. Zniósł groźbę pozbawienia tytułu, wygnanie z kraju i zsyłkę na front. Odpowiadał na to wszystko: ' I tak ją kocham i tego nie zmienicie.' Na wojnie wykazał się jako człowiek rzadkiej odwagi, bez cienia afektacji, grymaszenia czy nadęcia. Jeźdźcy jego dzikiej dywizji nazywali go 'sułtanem', 'padyszachem', a między sobą mówili o nim: 'nasz dżygit Misza'.
Mając pospolity, ale prosty i zdrowy umysł, nigdy nie dyletantyzował w muzyce, poezji, historii, czy w sztuce wojskowej. Wszyscy jego koledzy, z którymi przyszło mi się zetknąć - żołnierze i oficerowie - mówią o nim, jako o człowieku nadzwyczaj uprzejmym i pomocnym, miłym i prostym w kontakcie, dobrym towarzyszu i oficerze.
Jego skromność graniczy z nieśmiałością. Bardzo lubi dzieci, kwiaty i zwierzęta. Jest idealnym ojcem rodziny. Oto i wszystko, co stanowi radość jego życia. Jest niezwykle szczodry i nigdy nie odmawia żadnej prośbie, wspomagając w potrzebie nie tylko materialnie, ale i cenniejszym kapitałem - osobistymi wpływami.
Ale co najważniejsze - jest on absolutnie, całkowicie, nieodwołalnie, beznadziejnie chory na kompletny brak ambicji.
(...)
Michaił Aleksandrowicz nagle zniknął z Permu. To zrozumiałe. Przecież nie będzie czekał na odwiedziny Tańkowego kawalera. Oczywiście, można wierzyć bolszewikom w ich zapewnienia o bezpieczeństwie. Ale czy można wierzyć również ich zagorzałym i ekstremalnym zwolennikom?
Jeśli tak, oto pewna zabawna historyjka:
Żydowski domokrążca po wejściu do domu odsuwa się od ujadającego dużego psa. Gospodarz go uspokaja: 'Nie bójcie się, on nie gryzie'. A Żyd na to: 'No, dobrze, załóżmy, że wiecie, że nie gryzie. Ale czy on o tym wie?'..."

                                                                                      ~*~

Jak można się było tego spodziewać, pochwalny artykuł nie umknął uwadze nowej bolszewickiej władzy. Wkrótce pisarz został aresztowany.

Na przesłuchaniach pytano, gdzie i w jakim stopniu służył podczas wojny i dociekano, czemu napisał coś podobnego. Bolszewiccy komisarze znali jego powieści i uznawali za 'swojaka', wypowiadającego się na ważne tematy społeczno-obyczajowe. Nie mieściło im się w głowach, by ktoś, kto abdykację Mikołaja II powitał ze szczerym entuzjazmem, mógł bronić byłego Wielkiego Księcia, będącego do nie dawna kandydatem nr 1 na tron i będącego wciąż dla rewolucji oczywistym zagrożeniem.

Kuprin został w końcu zwolniony dzięki interwencji innego pisarza, Maksyma Gorkiego. Uratował go też fakt, że nie znał się z Michaiłem Romanowem osobiście. Kiedy w październiku 1919 do Gatczyny dotarła armia Białych, wstąpił w jej szeregi i został redaktorem wojskowej gazety. Po klęsce Białych zdecydował się emigrować.*

Aleksander Kuprin ze swym psem Sapsanem


*pisarz zamieszkał z rodziną w Paryżu, poważne kłopoty materialne zmusiły go jednak 17 lat później do powrotu do ojczyzny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz